Z40-budowa
No i stało się. Po iluś tam rozmyślaniach nad mozliwościami finansowymi, kredytowymi etc. podjęlismy z najlepszą z żon decyzję - budujemy się. Dodać muszę że decyzję tą podjęliśmy ok. roku temu ale bloga zaczynam prowadzic dosłownie w przededniu rozpoczęcia budowy. Kupiliśmy projekt domu - wybraliśmy projekt Z40 z katalogu Z500 gdyż jakoś tez domek najbardziej nam podpasował.
Nie za duży, nie za mały, ot w sam raz dla dwojga osób. Jakoś tak w okolicach lutego ruszyliśmy wielką machinę pod tytułem "budowa domu" sądząc, że pół roku spokojnie wystarczy na zrealizowanie wszystkich formalności tak aby w wakacje rozpocząć. O ja naiwny, nie znałem jeszcze trybu pracy branży ogólnie mówiąc "budowlanej", której to oczywiście żadne terminy i umowy nie obowiązują. Pierwsza poważna przeszkoda już na starcie - Pan Geodeta, który to z robotą miał sie uwinąć w dwa tygodnie a skończył po prawie 4 miesiącach. Niby ze względu na fakt, że należało odnowić granice dzialek. Może to i prawda, nie neguję ale oczywiście szlag mnie trafiał jak Pan Geodeta umawiał się np. na czwartek na godz. 16.00 po czym oczywiście się nie zjawiał, mało tego telefonów tez nie odbierał bo oczywiście o zadzwonieniu i przełożeniu spotkania to juz wogóle mowy być nie mogło. I tak kilka razy. Gdy juz bliski byłem zrezygnowania z jego usług i pognania go w cholerę wkońcu przywiózł obiecane mapki. Dalsze papiery też zajęły trochę czasu, suma sumarum mamy 25 września a jutro ma przyjechac koparka i wykopać fundamenty pod nasz domek. W międzyczasie juz trochę z chęci, trochę z musu zmieniliśmy troche projekt domu. I tak pierwsze co wyrzuciliśmy kominek. Ja wiem, że to teraz bardzo modny element wszystkich nowych domków, ale całe życie palę w kotłowni i wiem, że tam gdzie się pali tam jest kurz, dym i brud. I nikt nie przekona mnie ze jest inaczej. Niestety duszy romantyka nie mam i wspólne wieczory przy świetle palonego drewna w kominku mnie niespecjalnie kręcą. Trudno. Na szczęście nie napotkałem żadnego sprzeciwu ze strony małżonki' która w tej materii ma identyczne zdanie do mojego. Za to doplanowaliśmy inną fantastyczą rzecz - piwnicę. Oczywiście tylko pod częścią budynku ale zawsze. Po pierwsze kotłownia powędruje do piwnicy, po drugie małżonka będzie miała gdzie składować wszelkie napoje wyskokowe, których produkcją się lubuje. A jak starczy miejsca to może i małą siłownię się upchnie. Trzecia zmiana w projekcie - związana z budową piwnicy - rezygnujemy z wykuszu. Ma to jakiś związek z fundamentami, możliwe nie znam się na tym. Na dzień dzisiejszy działka wygląda tak: